wtorek, 13 maja 2008

Bóg mnie przerasta

No nic w tym dziwnego. Wiadomo, że jest większy ode mnie i jak zaczyna mnie mocniej wypełniać, to po prostu jestem w dziwnym (błogo)stanie. Czy to w smutku, czy w radości.

Ale jednak się zmobilizuję i coś napiszę :)
Od pytania o kawę ciągle myślę, kim jest dla mnie Bóg, i odkrywam więcej i więcej.
Od sobotniego popołudnia między innymi treść "W cieniu Twoich rąk", a słucham tej piosenki dziesiątki razy:
http://www.wrzuta.pl/audio/2FgcfjmEvg/
To jest tylko część prawdy, a jest ona znacznie szersza i głębsza, szeroka jak nieskończone przestworza i głęboka jak głębiny oceanu wszechświata. Jak głębokości serca.
Michał powiedział mniej więcej coś takiego w związku z Bogiem, że jeśli to przyrównać do szklanki napełnionej do połowy wodą, to ja widzę, że mogę się napić, a inni widzą, że jest w połowie pusta. Ale tym razem jest zupełnie inaczej. Bo nawet nie mogłam sobie wyobrazić szklanki do połowy napełnionej wodą - od razu miałam przed oczami szklankę, w której ta czysta, pyszna, źródlana woda cały czas się przelewa.

Słucham teraz wykładów na temat "Słuchanie Bożego głosu". Temat napełnienia i usługiwania Duchem Świętym to chyba właśnie to, co mnie teraz przepełniło, taki dobry smutek, tęsknota Boga, taki wstęp do pragnienia.
Dokoła świat pełen imitacji tej prawdziwej rzeczy.

A każde słowo, które czytam, jest tak żywe, że aż mnie zadziwia.

Jeszcze przypomniało mi się teraz, ze w piątkowym poście było nas czterech, bo była jeszcze żona Emanuela. I najważniejsze: powiedział, żebym modliła się przede wszystkim o miłość.
Sporo ostatnio w tym względzie przeszłam, ale po tym, co powiedział o tym, jaką miłość Bóg jemu daje, to widzę, że mi do tego jeszcze daleko :)
Kilka tygodni temu wiedziałam już, że będzie tego kiedyś znacznie więcej, ale nie miałam pojęcia co i kiedy, a teraz już mam krztynę informacji, co to może być. Bóg po troszeczku ;) odsłania. A teraz o tym Duchu Świętym - to mnie teraz przerasta, ale idę w tym kierunku. Właściwie to jestem wtulona w Niego, a On mnie niesie. Full of the Holy Spirit, not just half-full. Full. Not a little bit. Full.
And serve the Holy Spirit to people.
To jest taka miłość, że ja nie jestem w stanie jej pomieścić. Ale chyba Bóg mnie będzie stopniowo pogłębiał. Ostatnio ta "stopniowość" była bardzo mocna ;)
Pożyjemy, zobaczymy :)

PS W sobotę po konferencji rozmawiałam chwilę z siostrą pielęgniarką od baptystów i mówiła m.in. o tym, że codziennie błogosławi każdego osobno ze swojej pracy. Kiedyś też tak robiłam wiele miesięcy (od porady Tatiany Hydzik), ale ostatnio bardziej zbiorowo, grupami. Od wczoraj o chłopaków w naszym pokoju modliłam sie o każdego po imieniu. Ja nic nie zauważyłam, ale Bóg mi dał kogoś, kto zauważył, że im się humor poprawił ;)
Czy to nie jest niesamowite?

Brak komentarzy: